Pochodzi z Białegostoku. Jest absolwentką dziennikarstwa w Centrum Dziennikarstwa w Warszawie oraz kulturoznawstwa w ośrodku Studiów Amerykańskich na UW, skończyła też Program Dokumentalny DOK PRO w Szkole Wajdy. Zanim weszła do świata filmu, przez wiele lat pracowała jako dziennikarka radiowa w Tok FM. W 2010 roku wraz z Katarzyną Miller opublikowała książkę „Być kobietą i nie zwariować”, która powstała na bazie warsztatów psychoterapeutycznych. Dotyka najważniejszych zmagań, z jakimi musi mierzyć się współczesna kobieta. Tytuł do dzisiaj został przetłumaczony na kilka języków. Pawluczuk debiutowała filmem „Dotykając powietrza”, później powstały etiudy „Modelki” i „To ty się zmień”. Filmem, który pozwolił wypłynąć jej na szerokie wody, był dokument „Kiedy będę ptakiem”. Zaczyna się on od słów: „Nigdy nie miałam szczęścia”. Wypowiada je stara Kajanka, uciekinierka z Birmy, która znalazła schronienie w Tajlandii. Mieszka w tak zwanej turystycznej wiosce, swoistym skansenie, który odwiedzają zorganizowane wycieczki, by zrobić kilka egzotycznych fotografii. Zdjęcia Pawła Chorzępy są skupione, wyciszone, jak najdalsze od estetyki znanej z albumów z wakacji.
Fot. Maria Cywińska
W „Kiedy będę ptakiem” Pawluczuk słucha cierpliwie opowieści kobiety, której życie nie rozpieszcza – żyje z mężczyzną, który w przeszłości nie raz dał jej w kość, ciągle nie może zapomnieć o swoim zmarłym dziecku, stale martwi się o pozostałe dzieci, z którymi rozłączyła ją historia. Podobny ton wyczuwalny jest w najbardziej znanym filmie dokumentalistki – „Końcu świata”. Jego akcja rozgrywa się w nocy z 21 na 22 grudnia 2012 roku – jest to dzień, który, według przepowiedni Majów, miał przynieść koniec świata. Zamiast obrazów apokalipsy obserwujemy dwóch mężczyzn – operatora telefonu alarmowego i prezentera radiowego. Pierwszy rozmawia z ludźmi o końcu świata. Drugi w zasadzie też, tyle że jego rozmowy dotyczą nie spekulacji, tylko konkretnych sytuacji, które dzieją się tu i teraz. Obydwaj są zbieraczami opowieści, z których wyłania się obraz dzisiejszych Polaków, zagubionych, poharatanych przez los, nierzadko szukających pociechy w kieliszku. W jednym z wywiadów reżyserka tak mówiła o założeniach swojego filmu: „Chciałam, aby (…) był medytacją, zanurzeniem w tu i teraz, takim przytrzymaniem w danym momencie, wejściem głębiej i zatrzymaniem się”.
Cała twórczość Pawluczuk jest nastawiona właśnie na szukanie i zbieranie opowieści. W swoim najnowszym projekcie, realizowanym w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy, dokumentalistka planuje opowiedzieć o legendarnej polskiej aktorce – Teresie Tuszyńskiej, porównywanej swego czasu do samej Audrey Hepburn. Film nosi roboczy tytuł „Tuszyńska – dziennik straconego pokolenia”. Jak przekonuje dokumentalistka, będzie to nie tylko opowieść o aktorce, która w wieku 55 lat zmarła w podejrzanej spelunie na Woli (ówczesny mąż aktorki nie miał nawet pieniędzy na jej pogrzeb), ale równocześnie portret pewnej fantastycznej generacji, która tworzyła polską kulturę w głębokim PRL-u. Pokolenia, w którego skład wchodzili, między innymi, Zbigniew Cybulski, Elżbieta Czyżewska czy Bogumił Kobiela, formującego się i odnoszącego pierwsze sukcesy w czasach odwilży roku 1956. Całość ma łączyć elementy fabularne i dokumentalne, a także nawiązywać do szalenie ciekawej estetyki filmów found footage.