Na początku był projekt powieści napisanej w polskiej odmianie surżyka. „Językiem, który dopiero się rodzi, czyli po polsku z gramatycznymi, frazeologicznymi, stylistycznymi wpływami ukraińskiego i rosyjskiego” – tłumaczyła Roza Sarkisian. „To dzisiaj język polskiej ulicy, ale też język ukraińskich artystek tworzących w Polsce”. Ostatecznie w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy powstały: powieść „Dyktando” oraz sztuka „Good mourning, dziewczyny!” („Dialog”, 2/2024). Teksty bliźniacze w dwóch różnych formach, w dwóch różnych mediach.

 Roza Sarkisian Fot. Archiwum prywatne

Polszczyzna „Dyktanda” przepoczwarza się pod wpływem ukraińskiego i rosyjskiego (i jeszcze okruchów międzynarodowego angielskiego). Jest tu i ambiwalencja pisania po polsku, i historia relacji z Rosją: z rosyjską sztuką i poezją. Wspomnienie rodzinnej wielojęzyczności, domu dziadków, gdzie dominowało „dwa i pół języka” (niedoskonały rosyjski z akcentem bakińskim, ormiański karabachski, żeby sąsiedzi nie rozumieli, do tego przekleństwa po azersku, dziadek zresztą mówił w tym języku „perfektnie, bez akcentu”). I korespondencja miłosna na przecięciu języków, bo jest to też powieść o żałobie, umieraniu i śmierci partnerki, Joanny Wichowskiej.

„Dyktando” łamie bowiem nie tylko tabu narodowe, ale też tabu cielesne, związane z chorobą. Wichowska zmarła w marcu 2022 roku. Żałoba osobista splata się więc z wojną. Ironia „Dyktanda” i „Good mourning, dziewczyny!” jest ostra jak brzytwa, wręcz brutalna. Bulgocze w niej gniew. „Faszyści różnią się tylko językiem, którym mówią. Chociaż jeżeli chodzi o język ideologiczny, to jeden i ten sam język”. Jest tu też barwny portret polskiego i ukraińskiego teatru i queeru i świat nadwiślańskich knajp z perspektywy barmanki.

Roza Sarkisian urodziła się w 1987 roku w Stepanakercie. Na początku lat 90. Jej rodzina przeprowadza się z Górskiego Karabachu do ukraińskiego Charkowa. Tu Sarkisian dorasta i tu studiuje: socjologię polityczną na Narodowym Uniwersytecie im. W.N. Karazina i reżyserię na Narodowym Uniwersytecie Sztuki im. I.P. Kotlarewskiego. Potem odbywa staże w Moskwie, ale w czasie Majdanu wraca do Ukrainy. Tworzy w Charkowie niezależny Teatr DeFacto i debiutuje jako reżyserka spektaklem „Tak, mój Führerze” (2014), z muzyką Alexandry Malatskovskayej, która zostanie jej częstą współpracowniczką. Krótko potem Sarkisian robi „Czasu nie ma. Za szybą” (2014) i „Muzeum pokoju. Muzeum wojny” (2015). „Mój dziad kopał. Mój ojciec kopał. A ja nie będę” współreżyseruje z Agnieszką Błońską w ramach ukraińsko-polskiego projektu performatywnego „Mapy strachu/mapy tożsamości” (2017). W Teatrze „Aktor” w Kijowie realizuje swoją wersję „Psychosis 4.48” Sary Kane, o której Witold Mrozek na łamach „Dwutygodnika” pisał, że wyciąga na wierzch czarny humor tego tekstu, „szuka niezgranego teatralnego języka dla szaleństwa, wkurwu i rozpaczy”.

Od 2017 do 2019 roku Sarkisian była główną reżyserką w Pierwszym Ukraińskim Akademickim Teatrze dla Dzieci i Młodzieży we Lwowie. Jako kuratorka inicjatyw teatralno-edukacyjnych i warsztatów artystycznych tworzyła m.in. festiwale „Młodzi reżyserzy dla dzieci” (2018), „Głosy sąsiedztwa” (2019) i „Drama Teen Lab” (2019) we Lwowie oraz „Festiwal Korczak: Focus Ukraina” (2022) w Warszawie. W 2020 roku pracowała jako reżyserka w Narodowym Akademickim Teatrze Dramatyczno-Muzycznym w Iwano-Frankiwsku. O zrealizowanym niezależnie głośnym spektaklu „H-effect” (2021), zderzającym „Hamleta” Szekspira i „HamletMaszynę” Heinera Müllera z autobiograficznymi narracjami aktorów, Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski nakręcili film dokumentalny „Syndrom Hamleta” (2022). Szeroko komentowane było „Radio Mariia” (2022) w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Najnowszy spektakl Sarkisian, przesiąknięte karnawałowo-punkową wrażliwością „Fucking Truffaut” (2023), powstał w ramach ukraińsko-polskiej grupy Bliadski Circus Queelektyw (koprodukcja: Teatr Dramatyczny w Warszawie i Maxim Gorki Theater w Berlinie). „Teatr Rozy Sarkisian zawsze prowokował – pisała przy okazji spektaklu Maria Jasińska – reżyserka nie uciekała się do estetyzacji problemów, zawsze myślała o swoim teatrze jako o teatrze politycznym, który może spełniać funkcję instrumentu społeczno-kulturowego wpływu i próbować podważać zastane normy”.

Klara Cykorz