Kamil Szuszkiewicz

2020

Wróć do wyników wyszukiwania

Ogród o rozwidlających się ścieżkach – tak można by chyba określić drogę artystyczną trębacza Kamila Szuszkiewicza. Urodzony w 1982 roku muzyk do Warszawy przyjechał z Olsztyna, by podjąć studia w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych na Wydziale Jazzu (w słynnej „Bednarskiej”). Absolwenci tego wydziału są zwykle sprawnymi instrumentalistami, myślącymi o muzyce przede wszystkim jako o rzemiośle. Tymczasem Szuszkiewicz spotkał tam, jak sam mówi, „muzycznych łobuzów”, których nie interesowało poprawne odgrywanie repertuaru znanego i lubianego. Szybko wszedł w warszawskie środowisko jazzu i muzyki improwizowanej. Dziś ma na koncie kilkanaście płyt, w tym słuchowisko (czy też, jak sam mówi, „audiokomiks”), rozliczne projekty na przecięciu literatury i muzyki, inspiracje technikami ASMR (nagraniami głosu o bardzo wysokiej czułości), w końcu albumy i występy z wieloma „możnymi” warszawskiej sceny jazzowo-improwizowanej – Marcinem Maseckim, Rayem Dickatym, Michałem Górczyńskim, Pawłem Szpurą czy Hubertem Zemlerem, a także z Teoniki Rożynek, najciekawszą być może przedstawicielką młodego pokolenia polskiej muzyki współczesnej.

Jedną z najwcześniejszych pozycji w dyskografii Szuszkiewicza jest album „Detrytus” z 2009 roku, nagrany wspólnie z wybitnym perkusistą sceny improwizowanej Hubertem Zemlerem. W tym samym roku ukazał się także album założonego w 2007 roku kwartetu freejazzowego Kapacitron. W 2011 roku premierę miał album „Prolegomena”, pierwsza płyta podpisana nazwiskiem Szuszkiewicza. Jednak projektem, który pozwolił mu zaprezentować się szerszej publiczności, dalekiej od jazzowych klubów, był zespół Marcina Maseckiego Profesjonalizm, a także wydana w 2011 roku płyta „Chopin Chopin Chopin”, jedna z najlepiej ocenianych polskich płyt jazzowych ostatniej dekady, z którą sekstet ten zagrał nawet na Open’er Festival. Najlepszą autorską płytą w jego dyskografii jest zaś chyba „Istina” z 2015 roku. Składają się na nią dwie dwudziestokilkuminutowe, złowrogie i narastające kompozycje, w których kluczową rolę w budowaniu klimatu odgrywa przetworzony głos (znów muzycznym towarzyszem broni jest tutaj Hubert Zemler).

 Kamil Szuszkiewicz Fot. Hasenien Dousery

W wywiadach Szuszkiewicz często podkreśla niechęć do form przewidywalnych i bezpiecznych. Nie tylko imponuje swoją zachłannością twórczą, ale jednocześnie naprawdę trudno go zaszufladkować (i nie jest to frazes). W kolejnych projektach poszukuje nowych form i przestrzeni dla dźwięków: „W muzyce jest wierzch i środek. Wierzch to tam, gdzie się zazwyczaj eksperymentuje: brzmienie, forma, styl itd. Środek to sposób, w jaki myślimy o muzyce. (…) Staram się wydrążyć ten środek i podmienić zawartość. To znaczy pomyśleć o muzyce w inny sposób” – mówił swego czasu w rozmowie z Piotrem Strzemiecznym. Przykładem takiego podejścia jest choćby płyta „Laumės” projektu Zebry a Mit z 2017 roku, na której tradycyjne litewskie pieśni wielogłosowe sutartinės zostały przerobione na formę jazzową.

Przytoczony wyżej fragment wywiadu to jeden z wielu bon motów i celnych metafor dla muzyki wypowiedzianych przez Szuszkiewicza. Przy okazji bycia artystą jest on też świetnym „tłumaczem” własnej twórczości, co nie dziwi, gdyż ma również na koncie publikacje o literaturze.

Te szerokie horyzonty sprawiają, że Szuszkiewicz nieustająco poszukuje nowych kontekstów dla swojej muzyki i umie się między nimi poruszać. Muzykę znajduje na przykład w języku, w brzmieniu słów. Z Teoniki Rożynek i Antoniną Nowacką stworzył projekt „Satin Made of Triggers” – inspirowaną technikami ASMR hipnotyczną melorecytację, którą zaprezentował na festiwalu Unsound. Nagrał też podkład dźwiękowy do fragmentu „Finnegans Wake”, eksperymentalnej powieści Jamesa Joyce’a, czytanej w oryginale przez Candelarię Saenz Valiente. Fascynację językiem, brzmieniem głosek, słów, ale też rytmem języka słychać również w projekcie „Robot Czarek” – retrofuturystycznym słuchowisku z 2015 roku, będącym monologiem wrażliwego androida. To jeden z najciekawszych przykładów wykorzystania estetyki science fiction w słuchowisku (czy też na albumie muzycznym) w ostatnich latach, i to na długo przed rokiem lemowskim. Szuszkiewicz nagrał też utwór „Pierścionek Janiny (Bombą trafieni…)”, inspirowany okolicznościami śmierci Józefa Czechowicza, jednego z najważniejszych poetów okresu międzywojnia.

Tę słabość do literatury oraz myślenie o muzyce jako medium opowiadającym jakąś historię widać także w projekcie „Warszawska Muzyka Uliczna”, który Szuszkiewicz zrealizował w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy. Projekt polegał na nagraniu dźwięków i opowieści najbardziej interesujących warszawskich muzyków ulicznych (wśród nich jest saksofonista Leszek Woźniakiewicz, znany wśród stołecznych artystów jazzowych i awangardowych) i stworzeniu na ich podstawie cyklu opowieści – słuchowisk. Talent Szuszkiewicza do zaskakiwania i łamania konwencji pozwolił mu na stworzenie poetyckiego zapisu jednostkowych doświadczeń.