„Oj, nie mogę się zatrzymać!” – tytuł krótkiego filmu Zbigniewa Rybczyńskiego z 1974 roku mógłby być świetnym credo twórczym Wacława Zimpla. Ciekawy świata, ludzi i nienasycony – tak można chyba określić jego temperament artystyczny. Choć wolt w karierze muzyka jest mnóstwo, to widać w niej też konsekwencję i logikę, które daje się zrekonstruować z niemal archeologiczną precyzją. Wystarczy zacząć słuchać jego muzyki chronologicznie – ewolucję dostrzeże nawet niewprawiony słuchacz.

Urodzony w 1983 roku w Poznaniu klarnecista posiada wprawdzie wykształcenie akademickie (tamtejsza akademia muzyczna w klasie klarnetu klasycznego), ale jako muzyk na poważnie zaistniał w środowisku, w którym dyplomy wcale nie muszą otwierać wszystkich drzwi. Na scenie freejazzowej bardziej liczą się bowiem osobowość i indywidualny ton. Na przełomie pierwszych dwóch dekad XX wieku wydał w tej estetyce z zespołem Hera trzy płyty i grał koncerty z całą czołówką europejskiej sceny muzyki freejazzowej (m.in. Kenem Vandermarkiem i Mikołajem Trzaską). Potem szybko poszedł dalej, nie oglądając się za siebie.

Pierwszym sygnałem, że Zimpel nie będzie w nieskończoność eksplorował freejazzowego idiomu, był nagrany pod własnym nazwiskiem, wydany przez For Tune, album „Nature Moves” z 2014 roku. Zimplowi towarzyszył na tej płycie efemeryczny skład To Tu Orchestra, złożony ze środowiska muzyków warszawskiego klubu Pardon To Tu – to prawdziwe all-stars młodej sceny jazzu i muzyki improwizowanej (Dominik Strycharski, Hubert Zemler, Paweł Szpura, Mike Majkowski i inni). Zimpel połączył na niej dotychczasowe wątki freejazzowe z uduchowionym minimalizmem w stylu amerykańskich klasyków tego gatunku. Jak sugerował tytuł, album budował różnorodny dźwiękowy świat, harmonijny ekosystem, często daleki od szaleńczych freejazzowych szarż. To dzięki tej płycie Zimpel otrzymał pierwszą nominację do Paszportu „Polityki”.

 Wacław Zimpel Fot. Jacek Poremba

Niemal każdy kolejny projekt klarnecisty oznaczał poszerzanie mapy zainteresowań. Powołane w 2015 roku trio LAM (oprócz Zimpla tworzą je Hubert Zempler i Krzysztof Dys) eksplorowało jeszcze kierunek minimalistyczny (wkrótce potem ukazała się płyta zatytułowana po prostu „LAM”), jednak prawdziwym przełomem okazał się pierwszy w całości solowy krążek, „Lines” z 2016 roku. Tym albumem Zimpel opuścił jazzowe sale koncertowe i zadymione kluby, wyjeżdżając na autostradę pełną elektronicznego instrumentarium i retrofuturystycznego myślenia, w duchu Terry’ego Rileya (a trochę też zespołu Kraftwerk). Album budował pomost między tym, co archaiczne, a teraźniejszością. Centralny utwór na „Lines” jest wariacją na bazie renesansowego hymnu, będącego zdaniem Zimpla zapowiedzią minimal music.  

W koncertach promujących „Lines” pomagał Zimplowi Jakub Ziołek – „filozof muzyki” z alternatywnej sceny bydgoskiej, trochę rockman, bardziej jednak eksperymentator. Ich współpraca zaowocowała koncertem na OFF Festivalu, z którego narodziła się wspólna płyta. Proporcje w muzyce Zimpla coraz bardziej szły w stronę elektroniki. Album „Massive Oscillations” z początku 2020 roku to już, jak określił Michał Wieczorek w recenzji dla „Dwutygodnika”, muzyka totalna, w której funkcjonują obok siebie klubowa elektronika oraz muzyka indyjska.

Współprace z muzykami i twórcami innych sztuk to bardzo ważna część portfolio Wacława Zimpla: od trwającej wiele lat i przypieczętowanej dwiema płytami projektu Saagara muzycznej przygody z muzykami indyjskimi, przez nagrywanie muzyki do poezji Krystyny Miłobędzkiej i Alex Freiheit (Siksy), po tworzenie muzyki do filmu („Cicha noc” Domalewskiego) i teatru. To dzięki wyprawom Zimpla do Indii odkryta została na nowo muzyka Tadeusza Sielanki, tajemniczego polskiego kompozytora z Półwyspu Indyjskiego, inspirującego się na równi polską muzyką ludową i systemem indyjskich rag. Mająca wiele białych plam historia Sielanki dała początek projektowi zespołu (i projektowi badawczemu) Radical Polish Ansambl, mającemu na celu zbudowanie autentycznej i radykalnej muzyki ludowej.  

Ta otwartość, naturalna, niewymuszona skłonność do networkingu oraz hipnotyczne występy na żywo spowodowały, że Zimpel najpierw kupił polską publiczność klubową (w takich miejscach jak Pardon To Tu), potem promotorów najważniejszych krajowych festiwali (kolejne zaproszenia na OFF i Unsound), aż wreszcie stał się figurą o międzynarodowej rozpoznawalności. Stąd współprace z uznanymi brytyjskimi producentami elektroniki – Jamesem Holdenem czy Shackletonem (z oboma nagrał i wydał w 2020 roku płyty), a także sesja dla BBC z popularnym brytyjskim producentem dubu i elektroniki Forest Swords.

Choć Zimpel w 2017 roku zgarnął Paszport „Polityki”, stając się ambasadorem polskiej kultury, to jednak nie osiadł na laurach. Impulsem pchającym go do działania jest chęć eksplorowania nowych pól muzycznych. Teraz, w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy, przysłuchuje się sonosferze stolicy, nagrywa ją, tworząc z zarejestrowanych dźwięków bazę sampli. Na ich podstawie chce stworzyć nowe elektroniczne kompozycje. To drobiazgowa, mrówcza robota, daleka od freejazzowych zwichrowań i uniesień, być może daleka też od blichtru współpracy z gwiazdami brytyjskiej elektroniki. Patronem ideowym projektu „Sonosfera Warszawy” jest Studio Eksperymentalne Polskiego Radia – królestwo niepozornych inżynierów w garniturach, którzy w dusznych radiowych pokojach tworzyli nowe muzyczne światy. Biorąc pod uwagę takich patronów oraz wielki apetyt Zimpla na nowe w sztuce, nie można wykluczyć, że będzie to kolejny ważny projekt w jego karierze. Bo Zimpel wciąż nie potrafi się zatrzymać.