Urodzony w 1987 roku reżyser i scenarzysta, absolwent Wydziału Reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Przez lata pracował przy serialach telewizyjnych; m.in. w latach 2018–2022 na stałe przy „Barwach szczęścia”. Z planu „Przystanku Bieszczady” zabrał wrażliwość na słowo. „Spędziłem pół roku z drwalami. Było tam kilka takich egzemplarzy, że nawet Masłowska mogłaby im pozazdrościć”, opowiadał później „Dwutygodnikowi”. „Zobaczyłem konkretnych ludzi pracy, którzy niesamowicie bawili się językiem – każda rozmowa była małą celebracją humoru i błyskotliwości. Zapamiętałem to. Poza tym, siedząc samemu w kuchni, starałem się pisać tak, żeby mnie też to czasem bawiło”.
Fot. Bartek Pulcyn
Jego fabularny debiut „Tyle co nic” (2023) wziął szturmem publiczność, krytyków i jurorów na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Na tle konkursowej rywalizacji pomiędzy dwoma „dużymi” filmami o polskiej wsi, „Kosem” Pawła Maślony a „Chłopami” DK i Hugh Welchmanów „Tyle co nic”, zrealizowane w stajni Studia Munka (program „60 minut”), proponowało opowieść współczesną i nieoczywistą:
Grzegorzowi Dębowskiemu udaje się pokazać tę odchodzącą w przeszłość – jakkolwiek, w zależności od preferencji metodologicznych, to nazwiemy – klasę, relację, kulturę bez łatwej nostalgii, bez ckliwych sentymentów czy pięknej melancholii, ale i bez nadmiernie frustrującej goryczy, bez tej rozpaczy tak wielkiej, że aż przyjemnej, bo fajnie się czasem unurzać w błocie. Wiejski krajobraz nie jest tu sielankowo malowniczy, raczej powściągliwy, trudny, a przecież oglądany oczyma Martyniuka, ukochany, bo swój.
– pisał „Dwutygodnik”. „Tyle co nic” okazało się jednym z tryumfatorów festiwalu – Dębowski otrzymał nagrody za debiut reżyserski, scenariusz i nagrodę Złotego Pazura („za odwagę formy i treści”). Nagrody otrzymali także jego aktorzy – Artur Paczesny za najlepszą rolę męską i Agnieszka Kwietniewska za drugi plan.
Sukcesy aktorów wymienia się w kontekście debiutu Dębowskiego nie bez kozery. Reżyser chce współpracować z aktorami – głównie teatralnymi – którzy nie zostali przez kino polskie wyeksploatowani. „Dzięki temu, że nie mieliśmy znanej obsady, najbardziej lubiłem momenty, kiedy ekipa myliła aktorów z właścicielami lokacji albo samochodów”, żartował, opowiadając o pracy przy debiucie. Poszukiwanie obsady jest zresztą w przypadku Dębowskiego mocno splecione z pracą nad scenariuszem – nie inaczej jest w przypadku jego najnowszego projektu, scenariusza, który mógł powstać dzięki stypendium artystycznemu m.st. Warszawy. Dlatego celem projektu stypendialnego było nie tylko opracowanie tekstu, ale też skompletowanie, co najmniej częściowe, obsady i wybór lokacji. Pełniąc także funkcję reżysera castingu, Dębowski zrywa z domyślnymi metodami kompletowania obsady w polskim kinie – zamiast organizować zdjęcia próbne w Warszawie, sam jeździ po Polsce i przygotowuje castingi lokalnie. Dzięki temu może się spotkać z aktorami, których nierzadko nie stać na wyprawę na casting do stolicy.
W scenariuszu „Za rękę” twórca wraca do tematu shorta „NDR” (2016), zrealizowanego w Studiu Munka (program „30 minut”) – wymuszeń odszkodowań z kolizji drogowych. Jak w przypadku „Tyle co nic”, konwencje kina zaangażowanego i portrety psychologiczne postaci (w szczególności nieoczywiste portrety mężczyzn) mieszają się tu z elementami kryminału, tworząc rodzaj społecznie wrażliwego kina sensacyjnego. Ważną inspiracją dla projektu był reportaż Bartosza Józefiaka „Wszyscy tak jeżdżą” o polskiej (pato)kulturze samochodowej. Nie tylko tematycznie – Dębowski wykorzystuje elementy warsztatu dziennikarskiego przy tworzeniu scenariusza. Jak najwięcej pracy, która zwykle wykonywana jest za biurkiem, próbuje przenieść w teren; research obejmował także rozmowy z osobami, które na własnej skórze doświadczyły sytuacji zbliżonych do scenariuszowych. Stypendysta podkreśla, że taką metodę pracy uważa za „unikalną w naszym kraju” i jedyną możliwą w „tworzeniu takiego rodzaju kina, o jakim marzy” – zaangażowanego i aktualnego.
Klara Cykorz