„O tym, że nie żyje, dowiedziała się jako ostatnia” – nie wiem, czy to najlepsze zdanie na początek biogramu. Lepiej pewnie zacząć od niego debiutancki zbiór opowiadań, a potem dorzucić jeszcze kilkaset innych, równie frapujących, dziwnych, wywodzących zagubione czytelniczki gdzieś na pogranicze teatru absurdu, klasycznego surrealizmu i gogolowskiej groteski.

 Weronika Murek Fot. Archiwum prywatne

O „Uprawie roślin południowych metodą Miczurina” (Czarne, 2015) Weroniki Murek pisano, że jest „labiryntem”, tekstem „bez słabych punktów” i „głosem z innego świata”. Mówiono też, że stworzone przez autorkę zaświaty są „w strefie Schengen”, bo od szorstkiej codzienności dzieli je granica sklecona z patyków i śliny. Dziś wiemy już, że swoim (anty)metafizycznym gestem Murek ośmieliła całą plejadę młodych pisarzy do eksplorowania ziemi niczyjej pomiędzy życiem i śmiercią, prawdą i złudzeniem; tym, co istnieje, i niepokojącymi wcieleniami niebytu. 

Urodziła się w roku 1989 w Bytomiu. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Śląskim. Przygodę z pisaniem zaczynała od „Czarnych warsztatów pisania prozą” oraz opowiadania „Popołudnie, róża, ług”, które zostało nagrodzone w konkursie na flash story. Współpracuje z „Pismem”, „Dwutygodnikiem” i niezliczonymi teatrami. Za debiutancką „Uprawę…” otrzymała Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza oraz nominację do Paszportu „Polityki”, Nagrody Conrada, Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody Literackiej „Nike” (2016). Zbiór doczekał się tłumaczeń na cztery języki, a także kilku adaptacji filmowych i radiowych.

Pasja do teatru oraz zainteresowanie „światem, który tworzy się między ludźmi, kiedy zaczynają ze sobą rozmowę”, zaowocowały nominowanym do Paszportu „Polityki” zbiorem dramatów „Feinweinblein” (Czarne, 2019). W drugiej książce Murek nie tylko ubiega Zytę Rudzką, jako pierwsza pytając, w jakich butach (krótkich, długich?) wypada chować męża, ale też skutecznie łączy znane z debiutu upodobanie do testowania granic języka/realizmu z wykrzywionym konkretem powojennego świata. Próbując mapować ewolucję stylu Murek, krytycy zauważali w „Feinweinblein” przede wszystkim obce dotychczas autorce wycieczki w stronę „polskiej tradycji teatru wizyjnego” czy schulzowskiej erotyki.

Większą korektę przyniósł jednak dopiero wydany w 2023 roku zbiór „Dziewczynki. Kilka esejów o stawaniu się” (Czarne). Z poszukiwaczki pęknięć na skorupie świata i języka Murek przekształca się tu w deszyfratorkę kulturowych kodów i tropicielkę opresji. Także tu daje o sobie jednak znać upodobanie autorki do faz przejściowych, pograniczy i efemeryd. Bo co to znaczy być dziewczynką? Tą, która staje się kobietą, a jednocześnie – chcąc nie chcąc – obiektem męskich fantazji, na przemian niewinną, upupianą i poddawaną wulgarnej seksualizacji? A może w nieokreśloności tego stanu można znaleźć również jakiś rodzaj wolności?

Niedługo po premierze „Dziewczynek…” Murek zapowiadała, że książka jest „pewnego rodzaju intro”, wprowadzeniem do szerszego projektu pisarskiego. Tak też się stało.

W ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy pisarka pracowała nad powieścią „pół historyczną, pół współczesną”, w której powraca zarówno temat kobiecości, jak i zainteresowanie stawaniem się czy stwarzaniem człowieka. Główną bohaterką utworu jest kobieta, której przydarza się bardzo długie (obejmujące kilkanaście wieków) życie. Rzucając protagonistkę od prapiastowskiej wioski, przez dwór królowej Bony, aż po współczesność, autorka pokazuje, jak zmieniały się strategie działania i narracje wokół kobiecości, seksualności czy – szerzej – polskiej historii.

Adam Woźniak