W malarstwie Moniki Misztal jest witkacowska niepewność co do tego, czym jest twarz i kim jest człowiek, który ją nosi. Poszczególne elementy niby układają się w całość, ale wciąż zgrzytają. Coś każe artystce szukać niedopasowania. W dużym zbliżeniu przygląda się więc ciałom i obiektom, a to wywołuje w odbiorcach niepokój.
Kiedy zajmuje się inną materią, na przykład jedzeniem – jak w pracach „Salami”, „Mielonka” (2012), „Kanapka z szynką” (2018) – jej malarstwo zyskuje wielowymiarowość, a obraz ożywa. Podobnie wyraziste są jej postaci, nawiązujące do estetyki niemieckiego ekspresjonizmu. Akty jedzenia („Jedząca”, 2018) i dotykania („Pomidorowa”, 2015; „Palce”, 2017) sugerują, że zmysły odgrywają w procesie artystycznym Moniki Misztal kluczową rolę.
Jak połączyć szaloną abstrakcję z zachowaniem realności tego, co przedstawiane? Monika Misztal znajduje rozwiązanie w plastyczności tego, co ogląda. W twarzy dostrzega detal i wyostrza go; w jedzeniu widzi obiekt, który traci swoją praktyczną funkcję. Artystka angażuje się w swoje obrazy i ujawnia własne odruchy, niezależnie, czy chodzi o odrzucenie, odrazę czy fascynację bezużytecznością i skończonością, zarówno ciała, jak i produktu.
Fot. Maria Janczak
Nawet kiedy rozgrywa tak klasyczne formy jak pejzaż („Zimą”, 2014), wykrzywia je i sprowadza do przeżycia. Jedna z jej najbardziej efektownych prac malarskich „Topielec” (2012) przedstawia chłopca leżącego w wannie pod wodą – dziecko trzyma się za szyję, a jego twarz wykrzywia grymas. Misztal epatuje grozą sytuacji, w jakiej znajduje się postać, a jednocześnie nie zwalnia odbiorcy z silnego przeżywania, dając nadzieję na pomyślne zakończenie historii.
Sztuka ma być silna, zdają się mówić obrazy Moniki Misztal, a nie po prostu odbijać świat. Sama artystka składa ze swoich obrazów dokumentację czasu, zmian, własnych fascynacji. Na wystawie „Farba znaczy krew” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie pokazała obraz z serii „Ona” (2019), przedstawiający w zbliżeniu twarz aktorki pornograficznej, w ten sposób odrywając uwagę od tego, co ściśle pornograficzne – nagości, pozbawionego intymności seksu.
W 2019 roku, w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy, rozpoczęła serię malarską „Bliscy nieznajomi” (wspomniane wcześniej płótno „Ona” jest jej częścią). Próbuje w niej nakreślić obraz samotności i alienacji w dużych przestrzeniach miejskich, wykorzystując do tego – tak jak we wcześniejszych pracach – dokumentację, podglądactwo, przyglądanie. W ramach projektu powstała seria przedstawiająca kobiece twarze i sylwetki – jakby artystka sugerowała, że samotność w mieście to domena kobiet. Uwagę przyciąga zwłaszcza jeden z obrazów: ożywiona warszawska syrena, która w przedstawieniu Misztal nie jest bohaterką na postumencie, a znudzoną dziewczyną (być może swoim wieloletnim bohaterstwem z postumentu). Bliżej jej tu do disneyowskiej Arielki.