Paweł Pieniążek

2023

Wróć do wyników wyszukiwania

„Dziennikarz na wojnie to dziwne zjawisko. Przyjeżdża w miejsce, z którego wszyscy uciekają. Na własne życzenie, bo rzadko się zdarza, by redakcja wysyłała go tam na siłę”, pisał Paweł Pieniążek kilka lat temu przy okazji książek Michaela Herra i Janine di Giovanni. Pieniążek – rocznik 1989, dziennikarz, korespondent wojenny – twierdzi, że został nim trochę z przypadku. Jako student ukrainistyki związał się z „Krytyką Polityczną”, pisał dla niej głównie o Ukrainie, ale też o Rosji. „Namówili mnie, żebym pisał o sprawach ukraińskich. A potem zaczął się Majdan, więc pojechałem go relacjonować. A potem był Donbas. Myślałem, że jadę opisywać Antymajdan, ale prorosyjskie protesty szybko zaczęły zmieniać się w coś poważniejszego: zaczęła się wojna. Nie miałem doświadczenia ani pojęcia, jak być korespondentem wojennym. Konflikt się rozwijał, a ja powoli w niego wsiąkałem. A gdy ucichł, pojechałem do Syrii”, opowiadał kilka lat później Grzegorzowi Szymanikowi na łamach „Dużego Formatu”. W 2014 roku zaczął pisać także dla „Tygodnika Powszechnego”, dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych reporterów współpracujących z tą redakcją. Publikował również w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Newsweeku”, „OKO.press”. Pisał relacje z Afganistanu, Górnego Karabachu, Iraku.

 Paweł Pieniążek Fot. Maciej Stanik

Jego pierwszą książką były pisane na gorąco „Pozdrowienia z Noworosji” (2015, Wydawnictwo Krytyki Politycznej; przekład Johna i Małgorzaty Markoff pt. „Greetings from Novorossiya” wyszedł w roku 2017 nakładem University of Pittsburgh Press, z przedmową Timothy’ego Snydera). Później była „Wojna, która nas zmieniła” (2017, Wydawnictwo Krytyki Politycznej). „Zaglądał do ukraińskich batalionów ochotniczych, wielu oddziałów Sił Zbrojnych Ukrainy i pomagających im wolontariuszy, aby w przerwach robić wypady na tereny kontrolowane przez tzw. separatystów. I tak przez około trzy lata”, pisał Wojciech Konończuk w uzasadnieniu nominacji Pieniążka do Nagrody im. Beaty Pawlak.

W 2019 roku Pieniążek wydał „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (Wydawnictwo Czarne) na podstawie swojego dziewięciomiesięcznego pobytu w północnej i północno-wschodniej Syrii w roku 2017, kiedy wojna domowa na dobre przerodziła się w pojedynek wielkich mocarstw i kruszyło się Państwo Islamskie.

„Paweł Pieniążek nie umie idealizować”, pisał Wojciech Konończuk. „Ja od Ukrainy piszę o tym, że wojna to nuda. Strasznie nie lubię romantycznego postrzegania wojny”, mówił reporter w rozmowie z Bartoszem Rumieńczykiem dla Onetu. „Najbardziej utknąłem, gdy trafiłem do bojowników zagranicznych walczących po stronie Kurdów. To wtedy całymi dniami siedzieliśmy w jednym mieszkaniu, snuliśmy opowieści o tym, co będzie, ale nie mieliśmy kompletnie pojęcia, co ze sobą zrobić […] Wojna nie toczy się w całym kraju, tak jak nie toczy się cały czas. 95 procent czasu nie dzieje się nic, a w pozostałe 5 procent dzieje się aż za dużo. Ale gdy potem patrzysz na zegarek i myślisz o tym na spokojnie, to okazuje się, że większość czasu siedziałeś i piłeś herbatę, czekając nie wiadomo na co”. Ostatnią wydaną książką Pieniążka jest „Opór. Ukraińcy wobec rosyjskiej inwazji” (2023, W.A.B.).

Pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku przerwała prace nad innym projektem Pieniążka – książką o życiu cywili, do której materiały reporter zbierał od 2020 roku i która została w końcu napisana w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy. „Wojna w domu” rozpoczyna się od wycia syren i dziwnie zadbanych trawników w Stepanakercie w 2020 roku; to książka o życiu cywilnym, krzątaninie w czasie wojny, o codzienności konfliktów zbrojnych, o tym, jak wojna zmienia przestrzeń miejską. Pieniążek łączy na przestrzeni dekady trzy wojny, trzy grupy bohaterów, trzy miejsca: Słowiańsk w obwodzie donieckim, Stepanakert, dziś opuszczoną stolicę Górskiego Karabachu, i Kabul. Autor poznawał swoich bohaterów w ich domach; od momentu zbierania materiałów do powstania książki każda z tych osób zdążyła tytułowy dom opuścić. Podczas stypendialnego wyjazdu powstał też tekst dla „Tygodnika Powszechnego” o uchodźcach z Górskiego Karabachu w Armenii.

Klara Cykorz