Chłonny i wszechstronny stylista, podróżujący między Koreą a Polską, muzyką współczesną a dawną. Edward Sielicki urodził się w 1956 roku w Warszawie i tutaj ukończył ówczesną Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina; studiował także w Sweelinck Conservatorium w Amserdamie. Od lat wykłada kompozycję, teorię i muzykę elektroakustyczną na swojej alma mater w stopniu doktora habilitowanego. Pomiędzy 2001 a 2019 rokiem był wizytującym profesorem w Korei Południowej, prowadził także mistrzowskie kursy we Francji, Rosji i Turcji.
Sielicki jest autorem ponad 150 utworów wydanych na kilkunastu płytach, które reprezentują wszystkie możliwe gatunki. Szczególnie interesuje go muzyka elektroniczna, często łączona z instrumentami na żywo: w „ZIG-ZAG” (1988) jest to perkusja, w „Fantazji polimorficznej” (2000) – fisharmonia, w „Balladzie” (2002) – fortepian, a w „Nostalgii nieskończoności” (2010) – orkiestra smyczkowa. W wymownie zatytułowanym „Dźwiękojadzie” (1994) z taśmą rywalizował aktor, a w „Entre espejos” – poddaje zwielokrotnieniu i otacza partię harfy (2000). Przy czym warstwa elektroniczna nie jest tu tylko szumowa czy barwowa, lecz można w niej raczej odnaleźć myślenie melodiami i skojarzeniami. Tak jak w ostatnich, surrealistyczno-pastoralnych „Trzech mazurkach «In tempore pestis»” (2020), które opierają się na pogłosach i przetworzeniach.
Fot. Yeong Mun Kim
W muzyce Edwarda Sielickiego często przewija się tradycja – jak zresztą głosi tytuł tria saksofonowego „Recursus at fontem” (2012), interesuje go „powrót do źródeł”. W tym wypadku do muzyki dawnej, ale może to być i Bach (obojowe „Wariacje”, 2006), i Chopin (m.in. fortepian i live electronics w „Microstrategy”, 2016). Albo tradycja religijna (jak we wczesnych oratoriach, psalmach, kolędach i hymnach), albo tradycja lokalna, jak w chóralnych „Impresjach warszawskich” (1982) czy „Korean Trails” (2010) na klarnet, skrzypce i fortepian.
Od dekad fascynują kompozytora także stylizowane tańce, co słychać w kwartecie stroikowym lub smyczkowym („Cztery tańce”, 2002/2003), fortepianowej „Suicie tańców nie-polskich” (2009) czy wiolonczelowej Suicie „Light Motiv” (2017). Tę ostatnią wieńczy mazurek, regularnie powracający w muzyce Sielickiego i często opierający się na autentycznym materiale. „Siedem prostych mazurków” (2016) rozpisał na orkiestrę smyczkową, a „Trzy mazurki północno-mazowieckie” (2015) zaaranżował zaś na różne obsady kameralne.
Ważny nurt w twórczości Sielickiego stanowi również muzyka dla dzieci. W latach 90. poświęcił im operę kameralną „Wielki nikt”, liczne zamówienia festiwalu Do-re-mi oraz książkę z chóralnymi wielogłosowymi wariacjami „Jakie to łatwe!”. Ostatnio, na Warszawskiej Jesieni premierę miał jego utwór „Piwnice. Zagadki spod podłogi” (2020), będący pierwszą polską operą z użyciem języka migowego. Kompozytor od lat także wprowadza młodzież ze szkół muzycznych w świat muzyki nowej podczas fascynujących zajęć fakultatywnych.
Całkiem niedawno Edward Sielicki odkrył w archiwach Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego fragmenty niedokończonej opery… Stanisława Moniuszki. „Trea” (1872) z librettem J.S. Jasińskiego bazuje na fryzyjskiej legendzie. Z ośmiu zaplanowanych scen trzy zostały przez Moniuszkę skomponowane, cztery pozostają w mniej lub bardziej zaawansowanych szkicach. Sielicki raz już aranżował część „Noclegu w Apeninach”, więc zna styl romantyka i może go udatnie imitować. „Trea” (podobnie jak wcześniejsza „Paria”) ukazuje Moniuszkę inspirującego się różnymi kulturami, a rekonstrukcja partytury, realizowana przez Sielickiego w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy, umożliwi przywrócenie tej opery do repertuaru.