Kserokopiarka. Pozornie mało interesujący artefakt biurowy, który może ożywić wyłącznie bogata wyobraźnia. A to od niego zaczyna się seria prac Pauliny Kitlas, realizowanych w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy. Kserokopiarka występuje w ponurej, nieco monotonnej przestrzeni biurowej. To tam jest na ogół jej miejsce. Ale może dać się ponieść fantazji i przenieść ją tam, gdzie w zasadzie nie ma prawa być? Chyba że skończy swój żywot i wyląduje tam w roli elektrośmiecia, niechciana i niezdatna do dalszej posługi. Jedna z kserokopiarek na płótnach Kitlas ląduje bowiem w środku lasu – a praca nosi tytuł „Autoportret biurowy”.

 Paulina Kitlas Fot. Sławomir Klimkowski

„Autoportret biurowy”, 2023, olej na płótnie, 140 x 100 cm„Autoportret biurowy”, 2023, olej na płótnie, 140 x 100 cm.
Fot. Paweł Śliwiński
Paulina Kitlas w swoim cyklu realizuje serię obrazów tematyzujących pracę biurową. Jeśli można wyobrazić sobie przeciwieństwo pracy artystycznej, to korporacyjna praca biurowa przyjdzie nam zapewne na myśl jako jedna z pierwszych możliwości. Temu właśnie sprzeciwia się debiutująca artystka. Pisze: „Pole sztuki często odnosi się do korporacji w sposób pogardliwy, petryfikując jednocześnie pewien stereotyp. Chcę wejść z nim w polemikę i opowiedzieć o pracy biurowej z perspektywy malarki i pracownicy dużej firmy”. Dążąc do zmniejszenia dystansu między światem sztuki a światem firmy, celowo wybiera malarstwo olejne. Nie tylko ze względu na predyspozycje artystyczne, lecz także w odniesieniu do historii sztuki. To medium malarskie – udowadnia – jest tym, które przez lata utrwalało i pokazywało codzienne, niekoniecznie atrakcyjne na pierwszy rzut oka czynności. Jako punkt odniesienia wymienia „Mleczarkę” Vermeera, która przecież do dzisiaj fascynuje odbiorców. 

W swoich wcześniejszych pracach malarskich Paulina Kitlas eksplorowała miejsca, postaci, kształty i pozornie proste przedmioty codziennego użytku. Trudno uchwycić jej sztukę w dwóch słowach. Melancholia jest widoczna i w portretowanych osobach, i w przedmiotach. Puste pomieszczenia, samotni ludzie, z twarzami pozbawionymi wyraźnych rysów, bezkształtne figury, przerośnięta przyroda. Przedmioty na jej obrazach często ożywają. 

W serii biurowej artystka pozostaje wierna swojej estetyce. Pusta, wyczerpana postać opierająca się resztką sił na monitorze komputera jest w centrum obrazu o tytule „Robię to dla moich dzieci”. „Współpraca” przedstawia piramidę złożoną z ludzi na środku krętej drogi. „Owoce w pracy” i „Prawdziwe owoce współpracy” to obrazy, które pozornie ze sobą korespondują. Na tym pierwszym jest misa i dłoń wyciągnięta po poczęstunek oraz kilka par przyglądających się im oczu. Na drugim wyciągnięta ręka oferuje jabłko, w tle na tablicy rozrysowany jest wykres przypominający trochę węża, a trochę linię życia – to wyraźna alegoria kuszenia. 

Górny rząd od lewej: „Robię to dla moich dzieci”, 2023, olej na wertikalach, 160 x 100 cm, „Współpraca”, 2023, olej na wertikalach, 160 x 100 cm.
Dolny rząd od lewej: „Owoce w pracy”, 2023, olej na wertikalach, 160 x 100 cm, „Prawdziwe owoce współpracy”, 2023, olej na płótnie, 50 x 65 cm. Fot. Paweł Śliwiński

Obrazy Pauliny Kitlas są trochę dowcipne, czasami przedstawiają zaś smutną rzeczywistość, z którą trzeba się konfrontować. Czy malarka osiąga swój cel, zbliżając świat sztuki i świat dużej firmy? Na pewno daje podwójne powody do namysłu – zwłaszcza w sytuacji, w której wiele artystek i artystów, którzy chcą uprawiać swój zawód, ostatecznie przebranżawia się i podejmuje prace, które nie są związane z ich wykształceniem. A może naprawdę te dwa światy da się połączyć?

Anna Pajęcka