Aleksandra Gryka

2020

Wróć do wyników wyszukiwania

Kompozytorka osobna. Od momentu pojawienia się na polskiej scenie muzyki współczesnej zwracała uwagę swoim oryginalnym wyglądem, skrytą osobowością, ale przede wszystkim intrygującą twórczością. Aleksandra Gryka pisze zazwyczaj utwory krótkie, aforystyczne, jakby urwane, a jednocześnie ostre, ziarniste, uwierające. Jak czasoprzestrzenne osobliwości o wielkim zagęszczeniu materii. Wiele z nich inspirowanych jest zresztą światem nauki i literaturą science fiction, przedstawiając wizje kosmosu i technologii pod dziwnymi, zaszyfrowanymi tytułami. Jej ulubione media to elektronika, chór i kwartet smyczkowy, często w różnych kombinacjach z wideo czy choreografią.

Gryka stała się rozpoznawalna dzięki baletowi „Alpha Kryonia XE” (2006) na podstawie „Cyberiady” Stanisława Lema, wystawionemu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. W tym samym roku wzięła udział w międzynarodowym projekcie operowym Kommander Kobayashi (premiera na festiwalu Warszawska Jesień, a potem spektakle w Berlinie). To właśnie między Warszawą a Berlinem twórczyni dzieli swoje życie, zaś uwagę i czas – pomiędzy muzyką autonomiczną a teatralną. Granica ta nie zawsze jest oczywista, jak choćby w filozoficzno-lingwistycznym utworze „W.ALTER’s(Z)” na mezzosopran, dwoje pianistów, dwoje perkusistów i elektronikę (2014). Na inscenizowanym przez Yulkę Wilam koncercie w warszawskim Nowym Teatrze zespół Kwadrofonik wystąpił w strojach laborantów, a Barbara Kinga Majewska jako kosmonautka.

 Aleksandra Gryka Fot. Edyta Roszczyk

Aleksandra Gryka urodziła się w 1977 roku w Warszawie, gdzie z wyróżnieniem ukończyła szkoły muzyczne obu stopni na fortepianie. Kompozycji uczyła się jednak na Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki elektronicznej. Gryka występowała na festiwalu Audio Art z „ambeoidal MTOCSs” (2005) na taśmę, wideo i zespół, a w dorobku ma sporo utworów elektroakustycznych („Interyzacion” z 2000), także z wideo („eSU”, 2004) czy ze skrzypcami („NEI”, 2008). Jeszcze na studiach została laureatką I nagrody na EuroArtMeeting za „High3bbingNor.” na orkiestrę symfoniczną (2000), a potem dwukrotnie nominowano ją do Paszportu „Polityki”.

Kariera Gryki rozwijała się główne na Warszawskiej Jesieni, gdzie zadebiutowała gęstym „OXYGEN nr.369,1” na fortepian i taśmę (2001). Ochrzczona przez krytyków mianem córki Stockhausena, na pytanie o ducha pokolenia przekornie odpowiadała, że w duchy nie wierzy. Potem na festiwalu przedstawiała m.in. motoryczny minikoncert „t.aÁmiper” na trąbkę, orkiestrę i elektronikę (2009), inspirowany fizyką kwantową „observerobserver” na niskie flety, elektronikę i wideo (2012), a całkiem ostatnio – falujący „emptyloop” na kwartet smyczkowy (2020) dla nowojorskiego Jack Quartet.

Gryka uczestniczyła w wielu kursach kompozytorskich, m.in. w Reichenau, Buckow czy Helsinkach. W 2015 roku w Berlinie ukończyła zaś kurs reżyserii dźwięku. Tam także związała się z multidyscyplinarnym kolektywem NOVOFLOT, w ramach którego pracowała nad szeregiem utworów scenicznych („Scream Queen” z 2008, „Erschöpfung” z 2010, „Schloss” z 2013). Zamieszkawszy w stolicy Niemiec, kompozytorka zaczęła sporo pisać dla teatru, co przyniosło jej m.in. wyróżnienie w konkursie Rzeczywistość Przedstawiona w 2012 roku za „Trash Story” Marcina Libera, z którym pracowała także w przy spektaklu „Stara kobieta wysiaduje”.

Od czasów „konstrunity 0100” na 12 głosów (2004) istotnym wątkiem twórczości Gryki stała się wokalistyka, jak w przypadku „[h he]” na chór mieszany, z elektroniką i wideo (2015) o narodzinach Wszechświata. Parę lat później połączyła tę samą obsadę z performansem w „Bardziej?” (2020), we współpracy z aktywistką Moniką Sadkowską. W ramach partycypacyjnego projektu powstał amatorski Chór Klimatyczny, realizowany dzięki stypendium artystycznego m.st. Warszawy. Komentował temat kryzysu klimatycznego podczas interwencji w przestrzeni publicznej. „Co mnie obchodzi Arktyka? / I tak nie miałam tam jechać na wakacje”, pyta w końcówce rapująca para, a inni odpowiadają, że są jednak „bardziej z natury niż Warszawy”.